sobota, 5 października 2013

Życie wirtualne czyli przedsionek do faktycznego posiadania przyjaciół


Każdy z nas z różną częstotliwością serfuje (surfuje) po internecie. Wchodzimy na różne portale, które mniej lub bardziej lubimy, a czasem na takie, które uważamy za marne: czasem za ich tematykę, czasem ze względu na wyrażane tam poglądy, a zdarza się, że nie lubimy ich z innych przyczyn. Czy zawsze zasadnych? Trudno powiedzieć. Wszak zdarza się, że nie na każdy temat potrafimy dyskutować. A może właśnie to jest okazją, aby się tego nauczyć?

Też mam swoje ulubione strony, często tam wpadam, a czasem tylko zaglądam, żeby być na bieżąco z poruszanymi zagadnieniami.  Celowo nie wymieniam żadnych nazw, aby uniknąć zarzutu o kryptoreklamie ;) 
Prawdopodobnie w którymś momencie dołożę do bloga rubrykę "Tam zaglądam", ale jest to sprawa przyszłości. Może nawet niedalekiej?

Jednak wirtualne życie jest nierzadko bardzo odrealnione. Często nie jesteśmy pewni, czy dana osoba jest tą, za jaką się podaje. Zwłaszcza, jeśli zdarza się, że używane przez niego (nią?) czasowniki czasem mają końcówkę męską, czasem żeńską. Ale jeśli nie mam takich wątpliwości, przyjmuję te informacje z dobrodziejstwem inwentarza i zakładam, że są one prawdziwe. Nawet, jeśli ktoś na danym portalu nie przeszedł przez rejestrację i nie jest zalogowany.
Ponadto czasami, jeśli wejście dla forumowych gości jest otwarte (choćby do niektórych działów), to zdarza się, że "gość" mimo, że pisze używając różnych ników (nicków), to popełnia tak charakterystyczne błędy, że nie ma wątpliwości, iż jest to to sama osoba. I budzi współczucie, jeśli sam odpowiada na własne wpisy, tylko po to, aby chociażby podciągnąć stworzony przez siebie wątek do góry.
I właściwie takim osobom szkoda poświęcać więcej uwagi. Zwłaszcza, jeśli ich posty obfitują w inwektywy i odniesienia "ad personam". Dlatego na ich temat ograniczę się tylko do tych kilku zdań. To i tak za wiele.
Bo wszak nie oni są głównymi bohaterami tego wpisu.

Chciałem go raczej poświęcić osobom, dzięki którym dany portal funkcjonuje nie tylko wirtualnie, ale realny świat też jest jego częścią. Najczęściej zaczyna się to od drobnych wpisów typu: "czy ktoś mógłby odstąpić...", "może macie...", "posiadam w dobrym stanie...", "mogę oddać..." itp. Wtedy zawiązują się kontakty towarzyskie między osobami, które być może mieszkają daleko od siebie, w różnych miejscach kraju, a czasem nawet w tym samym mieście, o czym wcześniej nie wiedzieli.

I to jest pierwszy krok do spotkania osób które znają się wyłącznie z wpisów na portalu. Wtedy poznają się w świecie realnym, rzeczywistym. Początkowo, najczęściej są to spotkania kilkuosobowe, potem przeobrażają się w zloty regionalne, aż wreszcie dochodzi do zjazdów ogólnopolskich. I dopiero te spotkania, najpierw w małym, potem w coraz większym gronie, nadają sens "życiu" wirtualnemu. Bo już nie "rozmawia" się na forum z kimś, o kim wiadomo tyle, że lubi np. samochody czy zwierzęta, że pasjonuje go robienie fotek, ale z żywym człowiekiem z krwi i kości, którego miało się okazję osobiście poznać.
I dopiero wtedy można powiedzieć, że internet spełnił swoją rolę. Zawiązują się nowe przyjaźnie, które przedtem były tylko takim erzacem, namiastką oglądaną przez szybę wystawową, jaką w tym przypadku jest monitor, na którym czytaliśmy ich wpisy.

Dodatkowe uznanie należy się osobom, które podejmują się organizacji takich zlotów. Znalezienie miejsca, ośrodka gdzie się odbędą, wszelkie sprawy logistyczne, zebranie środków finansowych od uczestników czy sponsorów, wymagają poświęcenia dużej ilości własnego czasu. Jednak nie zawsze jest to doceniane.

Sam miałem możliwość uczestnictwa w kilku takich spotkaniach. I nie jest ważne, czy będziemy je nazywać Biwakami, Zlotami, Zjazdami czy jeszcze inaczej. Jest to wspaniała rzecz, dzięki której  grono przyjaciół każdego z nas, poszerza się o kolejne, realne osoby. Dzisiaj nawet żałuję, że wziąłem udział dopiero w X Biwaku organizowanym przez uczestników jednego z portali. Wprawdzie mogę o Nich powiedzieć, że ich wcześniej "znałem". Wkładam to w cudzysłów, bo znajomość wirtualną tak właśnie można traktować. Fakt, że we wcześniejszym okresie, często różne wypadki i zdarzenia losowe, nie sprzyjały mojemu udziałowi w tych spotkaniach (już ogólnopolskich), ale być może, to nie dziesiąte z nich, byłoby tym moim pierwszym. Ale dziś mogę sobie tylko pogdybać...
W każdym razie, cieszę się że każde ze spotkań, w których brałem udział, powiększało grono moich znajomych i przyjaciół. Takich faktycznych, a nie tylko z ekranu komputera.

I dziękuję każdej / każdemu z Nich, że ich znam. Te znajomości pielęgnuję w sobie każdego dnia. Bo mimo, że niejednokrotnie mieszkamy od siebie w odległości setek kilometrów (chociaż równie często kilku czy kilkunastu), wiem, że pod danym nikiem, jest konkretna osoba, którą miałem okazję poznać i wówczas ten nick nie jest dla mnie pustą, nic mi nie mówiącą ksywką. Wtedy wiem, że znam tego kogoś - tak faktycznie.

Bo nawet najczęstsze pisanie do siebie wiadomości na pocztę elektroniczną (nie przepadam za słowem e-mail), czy forumowe PW, są tylko namiastką prawdziwej znajomości. Chociaż oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby one też do realnego poznania się doprowadziły. I dlatego, nie należy takich form od siebie odrzucać. Bo to też jest sposób  na poszerzenie grona swych znajomych, a co za tym idzie - także przyjaciół. Bo mimo wszystko, jednak dopiero bezpośrednie spotkanie sprawia, że widzę konkretnego człowieka z krwi i kości, do którego poznania, tylko przedsionkiem były wpisy na danym portalu, wymiana informacji na poczcie, czy PW.
I wówczas mam pewność, że mogę się tylko cieszyć, że w jakiś sposób - czasem zupełnym przypadkiem - na to forum trafiłem. Bo grono osób, których poznałem i o których wiem, że mogę na Nich liczyć - znacznie się poszerzyło. I to jest w tym wszystkim najwspanialsze.

PS. Powyżej wykorzystałem własne zdjęcia krajobrazowe z Biwaków zorganizowanych w roku 2012.
Maj - Biwak w Ostrzycach (Kujawy); wrzesień - Niedzica (Pieniny). Piękne okolice. Polecam. :)

11 komentarzy:

  1. O nas pisze, o nas! Dzięki YB.
    Enbe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I czy mogę coś jeszcze dodać do takiego komentarza?
      Co najwyżej, że nie zaprzeczam i nie potwierdzam :D
      A fotki, nawet takiego marnego fotoroba jak ja, nie pozwalają zapomnieć tych przeżyć... ;)

      Usuń
  2. Miśku, cieszę się że jesteś z nami wirtualnie i realnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszyłam siem jak stary siennik...:( :(
    Również się cieszę, że jesteś z nami - bądź z nami :*

    kizia

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że jestem z Wami, byłam dopiero na dwóch takich uroczych, wspaniałych spotkaniach, poznanie Was - bezcenne :)
    Mam nadzieję, że jeszcze wiele przed nami realnie i wirtualnie. YB :* za tego bloga
    iga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że jeszcze wiele Biwaków przed nami, a ilość ich Uczestników będzie tendencją rosnącą.

      A dodatkową radością dla mnie będzie, jeżeli się dowiem, że powyższa notka stała się inspiracją dla chociażby jednego portalu, które dotąd tego nie robiły, aby takie spotkanie zorganizować.
      Bo podobnie jak Wy, uważam, że warto.

      Pozdrówka!

      Usuń
    2. Misiaczku, długiego blogowania Ci życzę i wiele radości z tego. Obiecuję, że będę zaglądać. Łapki mocno Ci ściskam ode Marenia takoż.
      Buziaczki

      czymka

      Usuń
    3. Dzięki Czymuś! Oczywiście Marenia także uściskuję.

      Usuń
  5. Odważę się dodać, że - być może - gdyby nie te spotkania "w realu" - forum już dawno przestałoby istnieć.

    Świetny tekst, nie tylko ten. YB. :)

    Życzę powodzenia i Tobie, i blogowi.

    Madala

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniale "podsumowanie" życia wirtulanego z przejściem na zwykłe, z dotykiem i spotkaniem bezpośrednim drugiej osoby. I te pozytywne emocje temu towarzyszące...Miłe wszystko.
    Jestem pod wrażeniem YB:-)

    zk

    OdpowiedzUsuń