piątek, 11 lipca 2014

Życie wśród informacji i zmieniającej się rzeczywistości czyli spotkanie z Piotrem Kraśko

Na początek wypadało by mi przeprosić wszystkich za długą przerwę. Początkowo trochę mi się w czerwcu pogmatwało, miałem "drobną" pauzę spowodowaną zarówno moimi, jak i rodzinnymi kontaktami ze służbą zdrowia (które nadal nie zostały zerwane), a pod koniec miesiąca uznałem, że dobrze mi zrobi miesięczny "urlop", stąd narobiło mi się sporo zaległości. Teraz postaram się je - w miarę możliwości - nadrobić. Z jakim skutkiem? Nie wiem. 
Rozpocznę od zaległego spotkania z szefem telewizyjnych "Wiadomości" - Piotrem Kraśko, który zagościł w naszej Fundacji.


Trochę dowiedzieliśmy się o warsztacie tworzenia informacji, sposobach ich zbierania, jak i zmianach jakie zaszły na przełomie niewielu ostatnich lat dzięki technicznym osiągnięciom. 
Przede wszystkim trzeba  stwierdzić, że nie są prawdziwe wyobrażenia niektórych osób, które uważają, że rano wpadnie się o wpół do siódmej, coś się tam napisze, ułoży i jest czas wolny. Przede wszystkim napływające wiadomości trzeba umieć posegregować, przemyśleć czy są ważne, czy można je pominąć,  czasem sprawdzić czy są prawdą, czy nie. Dzieje się to przez cały dzień w dużej grupie ludzi. 

Ponadto wielu z nas ogląda informacje na różnych kanałach, przy okazji je porównując. Zarówno co do treści jak i zawartości. Po przecież często zauważamy, że nie wszystkie z nich się pokrywają. To co słyszymy na jednym z kanałów, na innym może być zupełnie pominięte. I to jest prawo wyboru poszczególnych stacji. 
Inną sprawą jest sposób podawania informacji. Bo może być on przeróżny. W podanym przez Piotra Kraśko, przykładzie, ostatnio dość głośnym, o piracie drogowym na ulicach stolicy można go podać w sposób następujący: 
Rajd po Warszawie urządzał Robert L., znany jako Frog, dwudziestoczteroletni kierowca, któremu już raz zabrano prawo jazdy, ścigał się po Warszawie z prędkością 250 km/h, zarejestrowały to kamery monitoringu, policja widziała, ale nie zareagowała.
Ale przytoczona w ten sposób informacja spowodowałaby, że jej "bohater" byłby najszczęśliwszy na świecie. Bo mówiono o nim, zobaczyło go miliony osób, a przede wszystkim - pokazali go! 
Dlatego wiadomość przytoczona na antenie telewizyjnym przez Pana Piotra utrzymana była w tym tonie:
Nie mówimy o kierowcy rajdowym, nie mówimy o kimś, kto się popisuje na ulicach, tylko o kompletnym idiocie, który tylko przez przypadek nie zabił wielu osób na ulicach Warszawy.
Jeśli nie nazwie się go w ten sposób, to wśród znajomych wychodzi na macho: jechał 250 km/godz, policja go nie złapała, mówią o nim media - jest znany. Oczywiście metoda podania informacji jest ryzykiem zawodowym dziennikarza. To, że kogoś nazwał idiotą nie było informacją. Oczywiście ktoś może uważać inaczej. Jeśli spotka się z poparciem słuchacza - to zaufanie będzie i następnym razem. Jeśli to zaufanie zostanie nadużyte - to będzie to nie do nadrobienia. 
Bo nie można nazwać tak polityka. Bo można się z nim nie zgadzać, ale on ma prawo mieć takie czy inne poglądy. To jest sztuka codziennych wyborów. Nie ma żadnych schematów. Każde wydarzenie jest inne. Wręcz każda sytuacja jest inna.
Ponadto wśród prowadzących są różne poglądy i Piotr Kraśko nie zawsze się z nimi zgadza. Ale nie dotyczy to sposobu przekazywania informacji. Bo niejednokrotnie mógłby użyć innego sformułowania niż inny prowadzący. Różna mogłaby być także Jego kolejność podawanych wiadomości. Ale ważne jest, że w tym momencie mówi to ktoś inny i żeby on to zdanie i tę informację, dopóki fakty się zgadzają, przedstawił tak, jak on uważa, że to jest właściwe. Wtedy jest wszystko w porządku. Bo nie można się nie zgadzać z czymś co jest faktem, a nie domysłem. Mimo, że poglądy mogą być różne.
Duża różnica zaszła również w przekazie informacji. Możliwość nadawania na żywo, kiedy człowiek staje przed kamerą powiedzmy w Nowym Orleanie, czy Nowym Jorku była kiedyś niemożliwa. Teraz środki techniczne poszły tak do przodu, że można nadawać z każdego miejsca, o każdej porze, zawsze. Kiedyś było tak, że dziennikarz miał telefon przy uchu i mówił: np.: "jestem w World Center i widzę szczątki ciał porozrywane, płomienie jeszcze się palą, tutaj dramatyczne wydarzenia rozgrywają się na moich oczach". A stał 10 km dalej w New Jersey, a nie na Manhattanie w Nowym Jorku. Mówił to przez telefon, nikt tego nie mógł sprawdzić. Teraz jest to wręcz niemożliwe. Albo to o czym mówi może pokazać, albo nie. Jak nie może to nie mówi, bo nikt mu nie uwierzy. 

Więc - wg Piotra Kraśko - wiarygodność ciągle rośnie. Ale jednak z pewną stratą. Bo - Jego zdaniem - telewizja robi się bardzo szybka, ale bardzo płytka. Jak był kiedyś huragan w Nowym Orleanie, to że robił relację przez miesiąc codziennie. I to jakoś ludzi ciekawiło. Teraz największa tragedia, jaką było trzęsienie ziemi na Haiti, to świat żył tym w porywach do dwóch tygodni. Potem kolejne jakieś takie dramatyczne wydarzenie nadawano 3-4 dni. Nikt się tym nie interesował. Jakoś dramaty tak powszednieją, tak się do tego przyzwyczajamy. To nie budzi już takich emocji jak kiedyś.

Ponadto duża część z nas, czytając prasę przelatuje tylko pierwsze akapity. A tam, gdzie ktoś tłumaczy dlaczego, co się stanie, jakieś analizy, wykresy, liczby, historyczne odniesienie itd. - omijamy. Tego nigdy na świecie nie było.
Kiedyś przez stulecia nie dokonywały się większe zmiany.
A teraz nagle, za naszego życia dokonują się nieprawdopodobne przemiany, po prostu niewyobrażalne. 
Usłyszeliśmy relację o Eskimosce z Alaski. Miała 76 lat i uczyła w szkole. Tam dookoła niczego nie było. Można było dotrzeć tylko samolotem lub psim zaprzęgiem. Ta pani urodziła się około roku 1936. Amerykanie tę ich wioskę eskimoską odkryli w roku 1944. Czyli jak oni tam dotarli - ona miała 7 lat . Przez te pierwsze 7 lat swojego życia, ona żyła tak, jak żyli Eskimosi 500 lat wcześniej. Wiadomo, że trwało to całe lata, ale zbudowali im miasto takie, jak dzisiaj to rozumiemy. Teraz mają tam szkołę, telewizję, Internet, satelity, GPS-y, mają wszystko. Chociaż żyją trochę po swojemu, ale właściwie tak jak Amerykanie. Ona mając 7 lat, nie tylko nie wiedziała, że była II wojna światowa, ale że istnieją czołgi, samoloty, pociągi, samochody… To co jest niby oczywiste. Nie znali pieniądza. Wymieniali się ze swoimi kuzynami, którzy mieszkali na północy, oni tam polowali na wieloryby, ci polowali na karibu, ci im dawali skóry, tamci mięso wielorybie i tak to wyglądało. Oczywiście nie było sztuki pisania, książek, nic. W czasie jednego życia tej pani, ona przebyła drogę prawie od epoki kamienia łupanego, do kogoś kto uczy, realizuje program nauczania w normalnej amerykańskiej szkole, takiej samej jaka jest w Los Angeles czy w Nowym Jorku. Korzysta z Internetu, ma telefon komórkowy, GPS-a, telewizję, wszystko jest. Coś, co ludzkości zajęłoby co najmniej 1000 lat, ona przeżyła w ciągu jednego swojego życia. Pan Kraśko uważa to spotkanie za najbardziej niesamowite w Jego życiu.

Oczywiście usłyszeliśmy wiele ciekawych relacji. Część takich, które sami dobrze znamy np. o kolejkach do lekarza, o związanych z tym ludzkich tragediach, jak i o wzajemnej ludzkiej pomocy, gdzie nadana informacja otworzyła ludzkie serca na nieszczęście innych i deklarowali się z różnorodną pomocą. Część - chociażby o relacjach z Ukrainy, kiedy wyjazd na wschodnie tereny był dużym ryzykiem.  Zresztą nadal nie jest tam spokojnie.
Stwierdził, że niewątpliwie jest optymistą. Nawet więcej: że ludzie, którzy nie są optymistami, nie zostają w ogóle reporterami.  Niewątpliwie jest w tym dużo prawdy.
Ponadto uważam, że są ludźmi odważnymi. Bo niejeden z telewidzów nawet niechętnie patrzy na przekazywane niejednokrotnie tragiczne wydarzenia. Natomiast oni są tam na miejscu. Tuż obok. Wątpię, żebym się na to zdobył...

2 komentarze:

  1. Witam po przerwie urlopowej....uffff....dobrze, że to tylko "urlop". Mam nadzieję, że następny przyniesie same dobre wieści zdrowotne, bowiem latem szkoda czasu na doktorów:-)

    Relacje ze spotkania z dziennikarzem Piotrem ciekawie przedstawione, jak zwykle Czyli typowe dla YB.

    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!
      To była "przerwa od", taki "urlop od". Od wielu spraw. Ale taki też się przydaje.
      Miło Cię kolejny raz czytać, chociaż nie wiem czy te ciągłe pochwały są tak zasłużone.
      Zwłaszcza, że mam ciągłe zaległości jeszcze w innym miejscu... upsss...

      Pozdrawiam. :)

      Usuń