Debiut testowanego w Letniej Grand Prix nowego systemu punktacji zawodów mamy już poza sobą.
W zimie ma on obowiązywać w lotach narciarskich Pucharu Świata.
W lecie do zawodów ma się kwalifikować 48 zawodników, w zimowych zawodach - 40.
I o ile do tej pory czołowa grupa zawodników mogła sobie odpuszczać kwalifikacje, o tyle teraz - wynik z tych skoków będzie miał nie tylko wpływ na kolejność na liście startowej, a wręcz zalicza się do ostatecznego wyniku zawodów.
Z jednej strony to dobrze - bo zawodnicy nie będą mogli sobie odpuszczać tej części zawodów, co sprawi, że będzie ona atrakcyjniejsza dla najbardziej wytrwałych kibiców (bo część do tej pory uważała je za mało ciekawe), wszak obowiązek udziału w nich wszystkich skaczących podniesie też znaczenie tej serii skoków. Być może tak będzie. Ale patrząc z drugiej - pod koniec sezonu zawodnicy bardziej wiekowi, którzy często zajmując miejsce gwarantujące udział w zawodach, kwalifikacje sobie "odpuszczali" - będą mieli mniejsze szanse na dobry wynik. Może to sprawić, że będą wcześniej kończyć kariery, co w przypadku np. Noriaki'ego Kasai byłoby ze szkodą dla kibiców.
Ponadto dalsze nowinki są już bardziej zastanawiające. Bo podział skoczków na 4 grupy, po 12 osób w każdej, z której awansuje 6 (czyli połowa) jest już mniej sprawiedliwy. Trochę przypomina system KO, stosowany aktualnie tylko w Turnieju Czterech Skoczni. Z tą zasadniczą różnicą, że nowy system premiuje tylko 24 zawodników, więc tutaj nikt z przegranych, nie ma najmniejszej szansy na awans. W TCS poza bezpośrednimi wygranymi, ma taką możliwość jeszcze 5 tzw. "lucky loserów" z tej grupy która odpadła.
Muszę przyznać, że byłem przekonany, że w tym przypadku będzie podobnie - do grupy wygranych dokooptuje "szóstka" najlepszych z tych, którzy się nie zakwalifikowali i grupa skaczących w ostatniej serii będzie liczyła - jak dotąd - 30 zawodników. Zwłaszcza, że - jak stwierdził komentator - tyle właśnie jest punktowanych miejsc. Dlatego tym bardziej jest to dla mnie niezrozumiałe.
Ponadto sposób podziału na grupy sprawia, że zawodnicy zajmujący sąsiadujące pozycje mogą skakać w diametralnie różnych warunkach. Oczywiście, że skacząc po sobie, też często nie mieli żadnego zapewnienia, że one będą porównywalne. Ale szansa na to - była dużo większa.
Poza tym wyświetlane wyniki zawodników nie zawierają tej części, która została przez nich osiągnięta w kwalifikacjach. To też nie ułatwia oglądania zawodów. Zwłaszcza tym, którzy są fanami statystyk.
Miejmy nadzieję, że są to "pierwsze koty za płoty". Że ten system da się jeszcze poprawić. Bo uważam, że jednak są w nim pewne niedoróbki. Ale może nie warto wylewać dziecka z kąpielą. Być może letnie testowanie nowego systemu sprawi, że nastąpią w nim jeszcze jakieś zmiany. Bo chyba by się przydały.
Temat raczej męski, nic tu po mnie :-)
OdpowiedzUsuńChyba, że nasunie mi się chłodniejszy czas na myśl z powodu dzisiejszego upału, z racji tematyki poruszanej przez Autora :-)
Pozdrawiam tych, którzy sport kochają, lubią i tych, którzy niekoniecznie....po prostu - wszystkich :-)
s.
Tak prawdę móiąc to znam wiele przedstawicielek ładniejszej płci, które interesują się skokami.
UsuńChociaż częściowo zgadzam się, że skoki i upały jakoś nie bardzo do siebie pasują.
Jednak w połączeniu ze śniegiem jakoś lepiej wyglądają :)
Mnie nie podoba się ten system, to jakieś wydziwianie i tyle :/ czemu to ma służyć ??
OdpowiedzUsuńWolałabym raczej zmiany w systemie sędziowania, wkurzają mnie te punkty za wiatr np.
Dopóki nie wprowadzili tej punktacji, to często na dole ekranu tv pokazywana była prędkość wiatru, teraz już tego nie ma i tak naprawdę to można sobie manipulować punktami, że hej :/
Liczę, że znajdzie się jakiś mądry człowiek i wymyśli coś sensownego.
pozdr.
kz