wtorek, 14 stycznia 2014

Życie po Sylwestrze czyli postanowienia noworoczne.

Mija już połowa stycznia, a ja się w pewnym momencie zastanowiłem: czy powziąłem na Nowy Rok jakieś postanowienia?
I od razu mam gotową odpowiedź: Nie. Dlaczego? Nie wiem. Może dlatego, że w poprzednich latach, wcale nie trzeba było dużo czasu, abym o powziętych zamiarach "zapominał"? Albo decydował się na "delikatniejszą" ich wersję? W ten sposób na przykład, liczby określające jakąś wielkość przybierały, w zależności od treści postanowienia, większą lub mniejszą wartość. Chociażby taka waga ciała. Dlaczego ma być aż o tyle mniejsza, skoro nawet połowa zakładanego ubytku i tak będzie sukcesem? To oczywiście tylko jeden z przykładów, które mogłem przed sobą postawić. Ale z jakim skutkiem? To dopiero wychodziło w praniu, bo szczerze mówiąc, tego nie wiedziałem nawet ja sam.

Dlatego też się specjalnie nie zmartwiłem w momencie, gdy po upływie kilku dni stycznia, uzmysłowiłem sobie, że w Nowy Rok wszedłem bez
żadnych specjalnych
postanowień. Uznałem w tym momencie, że wystarczającym osiągnięciem będzie, jeśli uda mi się dalej realizować to, co zacząłem w trakcie minionych 12 miesięcy. Przecież nie wszystkie postanowienia mają "termin ważności" obejmujący określony czas, w tym wypadku - dany rok. Wiele jest takich, których realizacja może być kontynuowana nadal, mimo, że zmienił się kalendarz na ścianie. Zresztą, kto powiedział, że decyzje odnośnie zmian czy zamierzeń należy podejmować tylko i wyłącznie 1 stycznia? Tym bardziej, jeśli dotyczą one poprawy we własnym życiu czy postępowaniu? Czy rzucać palenie można tylko w tym dniu? Wprawdzie akurat taka decyzja mi nie grozi z tej prostej przyczyny, że nigdy nie paliłem. Tak, że moje postanowienie w tym względzie byłoby zupełnie bez sensu.
Ktoś kiedyś stwierdził, że zamiar jakichkolwiek życiowych zmian związany z początkiem Nowego  Roku, powinien być taki, żeby można było go zrealizować najlepiej w grudniu, bo wtedy ma się na to najwięcej czasu.
Może coś w tym jest. Ale w tym momencie powraca do mnie pytanie o sens takich zamierzeń. Po co? Przecież ten sam zamiar człowiek może podjąć chociażby dopiero w listopadzie. Czy trzeba to robić już w styczniu?
Wprawdzie istnieje coś takiego jak zwyczaj, który powoduje, że początek jakiegoś okresu w życiu człowieka, jest okazją do podejmowania różnych działań. I jeśli jest to wstęp do jakiejś przemiany, która działa pozytywnie np. na nasze zachowanie, przez co sprawia, że ulega ono poprawie, to chwała mu za to. Ale czy musimy czekać na jakiś szczególny moment, aby polepszyć coś w naszym postępowaniu? Chyba nie.
Bo jeśli celem naszych działań jest poprawa swojego stylu bycia, które wyjdzie na dobre nam, bądź też innym ludziom, a zwłaszcza naszym bliskim, to aby zdecydować się na takie posunięcie nie musimy czekać na jakąś wyjątkowy czas.
Przecież możemy to zrobić zawsze. W każdej chwili. Nie czekając przykładowo na Nowy Rok. 

Mimo tego, życzę Wszystkim, aby podjęte postanowienia, jeśli będą dobre dla nas samych, a zwłaszcza dla innych - udało się zrealizować.

Szczęśliwego Nowego Roku 2014!

2 komentarze:

  1. Też niczego nie postanowiłam...bo to głupie jest, zwłaszcza jeśli miałabym to robić od 1 stycznia. Nawet nie wiem, co chciałabym zmienić...tzn. na ta chwilę.
    Ale pozdrawiam i dziękuję za ten długo oczekiwany, nowy wpis na blogu :)
    kz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Dlaczego nie od 23 marca, 3 czerwca, czy 1 września?
      Też uważam, że to bezsens. A co to? 1 stycznia ważniejszy? :)
      Pzdr.

      Usuń