środa, 20 listopada 2013

Życie w środkach komunikacji miejskiej czyli jazda na zakorkowanych trasach



Wydawało się, że zastosowanie przez firmę przewozową różnorodnych biletów na przejazdy komunikacją miejską, wprowadza nas nieuchronnie w postępowe osiągnięcia XXI wieku.
Dziś mamy do dyspozycji różnorodne możliwości: począwszy od kart miejskich, biletów kilkudniowych, dobowych, jednorazowych, aż do tych "najmniejszych" - ważnych przez 20 bądź 40 minut. 

Aktualnie jednak, zastanawia mnie, czy ta nowinka z wprowadzeniem różnych dowodów przejazdu, miała jakikolwiek sens? W swoim czasie (fakt, że było to wiele, wiele lat temu) było wiadomo,  że po wejściu do pojazdu komunikacji miejskiej, kasowało się bilet i był on ważny na całej trasie jego przejazdu. Proste? Proste. Było wiadomo, że zmiana autobusu, automatycznie powodowała konieczność skasowania kolejnego biletu. I on również był ważny tylko w tym jednym, konkretnym pojeździe.
W związku z powyższym, zdawało się, że wprowadzenie całej gamy kartoników, wprowadza nowe możliwości. I faktycznie. Kupienie (i wykorzystanie) chociażby dobowego biletu, powodowało, że jego jednorazowe skasowanie sprawiało, że mając w planie większą ilość przejazdów, można było je realizować, nie troszcząc się o ważność kolejnych kursów, bo ta jedna "przepustka" pozwala na przemieszczanie się aż do północy określonego dnia. Czy to nie piękne?

Jednak - jak się można przekonać - nie zawsze wygląda to tak różowo. Dlaczego?
Jako mieszkaniec tzw. "drugiej strefy", często (jeśli nie wyłącznie) korzystam z biletów czasowych. Najczęściej dlatego, że przejazdy na trasach, z których korzystam są bardzo krótkie i wykorzystywanie innych opcji, jest najprościej mówiąc - nieopłacalne.
Zwłaszcza, jeśli wedle (najczęściej szczęśliwie dostępnego na przystankach) rozkładu jazdy autobusów danej linii, ich czas przejazdu do miejsca przeznaczenia, jest znacznie krótszy niż ważność posiadanego biletu.

Dlatego, poruszając się ostatnio po stolicy, gdy zobaczyłem wg rozkładu, że planowaną trasę przejadę przez 13 minut, to nawet przez chwilę nie miałem wątpliwości, że posiadając bilet 20 i 40 minutowy, racjonalnie będzie wykorzystać pierwszy z nich.

Gdy nadjechał autobus - wsiadłem, przepisowo skasowałem "dwudziestkę", po czym usiadłem i zagłębiłem się nosem w książkę, czy jakąś "prasówkę". Na jednym z przystanków wsiadło dwóch kontrolerów i zaczęli sprawdzać bilety. Podałem swój bilet, czekając na jego zwrot. Jednak zamiast niego otrzymałem komunikat: "Pański bilet jest od 5 minut nieważny".
Zdębiałem. Przecież skasowany bilet z naddatkiem gwarantował mi dojazd do planowanego przystanku! Siedzący obok pasażer, zwracając się do pracownika sprawdzającego bilety stwierdził: "To wszystko dlatego, że co chwila stawaliśmy w korku". Faktycznie, że autobus co chwila przystawał, ale nawet mi nie przeszło przez myśl, że nazbiera się tego czasu tyle, że te 7 minut "rezerwy", to i tak będzie mało. Zwłaszcza, że na najbliższym postoju miałem wysiąść. "Trzeba było kupić bilet jednorazowy. Wtedy mógłby pan przejechać nawet całą trasę, bez względu na czas" - dodał jeszcze pan z identyfikatorem i... zaczął mi wypisywać mandat. Zakończył tę czynność już na przystanku, gdyż jak stwierdziłem powyżej, za chwilę miałem wysiadać. 
Z pewnych względów mandat zapłaciłem, ale napisałem odwołanie. Czekam na odzew. 
Może i powinienem być bardziej czujny podczas jazdy, a nie naiwnie wierzyć, że firma prawidłowo wywiąże się z własnych zapewnień co do czasu przejazdu?
Chociaż ciekawi mnie, dlaczego na rozkładach, które są umieszczone na przystankach, poza rubrykami "Dzień powszedni" i "Święto", nie ma jeszcze opcji: "Jazda w korku" i "Jazda w warunkach normalnych". To by znacznie rozszerzyło wiedzę pasażerów, co do sposobu i czasu przejazdu środkami komunikacji miejskiej. 
No i oczywiście likwidacja wszelkich rodzajów biletów. Poza jednorazowymi. Wedle słów kontrolera mogą zastąpić wszystkie pozostałe. Może i miał rację?

5 komentarzy:

  1. cholera, to się nadaje na interwencję do rzecznika MZA

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze, że napisałeś odwołanie. Trzymam kciuki Misiu :)
    kz

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie wróżę pozytywnego rozpatrzenia odwołania. Było już kilka takich spraw i ZTM zawsze stawał na stanowisku, że nie ponosi odpowiedzialności za korki i to pasażer powinien dbać o czas ważności biletu :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Podejrzewam, że nie bez kozery bilety są 'na czas'...
    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dostałeś już odpowiedź z ZTM-u ??
    kz

    OdpowiedzUsuń