Niestety nie wszystkim ludziom życie przebiega bez przeszkód. Czasami bywają one czasowe, ale nierzadko okazują się stałe i trzeba się z nimi zmagać przez cały czas.
Wtedy każdego dnia odczuwamy, że nasza egzystencja jest niełatwa lub utrudniona. Może być to powodowane różnymi przyczynami: społecznymi, psychicznymi czy fizycznymi. W mniejszym lub większym stopniu.
Często wówczas obudowywujemy się względem bliźnich murem niedostępności, odgradzamy się od innych ludzi.
Dotyczy to zwłaszcza niektórych środowisk. Niestety, w dość dużym stopniu chociażby osób niepełnosprawnych.
Zdaję sobie sprawę, że w żadnym przypadku nie można tego generalizować. Nie dotyczy to wszystkich, bo wielu ludzi z tej grupy radzi sobie całkiem nieźle. Ale także i stopień w jakim ich życie jest utrudnione, też bywa różny. Są tu osoby, które nawet nie mają możliwości wyjścia z domu. Często spowodowane jest to stanem zdrowia, przez co są przykuci do łóżka, ale nierzadko dzieje się tak dlatego, że otaczają nas liczne bariery architektoniczne uniemożliwiające opuszczenie czterech ścian. Stąd też, widok wózków na naszych ulicach jest bardzo rzadki, czego nie można powiedzieć o takich krajach, jak chociażby Włochy, Hiszpania, Niemcy, czy wiele innych.
Trochę znam tę problematykę, jako, że sam jestem osobą nie w pełni sprawną fizycznie. Ale poruszam się samodzielnie, sam załatwiam większość swoich spraw, ale często też spotykam się z utrudnieniami, które nie są rzadkością i dają mi się mocno we znaki.
Zdawałoby się, że drobiazgiem są krawężniki, które wznoszą się na kilkunastocentymetrową wysokość powyżej wejścia na chodnik. Czasem jednak, osoba na wózku musi się nieźle nagimnastykować, żeby pokonać tę przeszkodę. I mimo, że chodnik był niedawno remontowany, miał wymienianą powierzchnię, to nie został zmodyfikowany, ale ponownie przywrócony do poprzedniego kształtu. I problem wjazdu jest nadal utrudniony. Wprawdzie przyznaję, że zdarza się to coraz rzadziej, wiele z nowo układanych chodników jest zakończonych podjazdem, ale chyba można na palcach policzyć, ile z naszych miejscowości jest całkowicie dostosowanych do poruszania się wózkowiczów. Najczęściej są to uzdrowiska, ale też trudno mówić, że dotyczy to wszystkich z nich. Niestety tak nie jest.
A przecież - logicznie myśląc - tworzone podjazdy są też ułatwieniem dla matek z dziećmi, starszych ludzi, parolatków na trójkołowych rowerkach i wielu innych osób.
Zdarzyło mi się kiedyś, być z wycieczką m. in. w Księstwie Andory, gdzie dużo miast jest wielkimi pasażami handlowymi. Wielu z nas zaszokowało to, że wejścia, praktycznie do wszystkich, nawet najmniejszych sklepików, znajdowały się na poziomie chodnika. Bez żadnych problemów można było wjechać tam na wózku, bo poza brakiem schodków, pozwalała na to również szerokość drzwi wejściowych.
U nas jest to możliwe raczej tylko przy większych marketach.
Wprawdzie porównując dzisiejsze warunki na chodnikach czy ulicach, niewątpliwie widać pewien postęp w możliwości poruszania się na wózkach, ale ciągle jest to kropla w morzu potrzeb.
O osobach niepełnosprawnych w naszych mediach robi się głośniej w momencie, gdy chociażby po skończonej paraolimpiadzie wracają z workiem medali. Ich ilość znacznie przewyższa tę, która została zdobyta przez sportowców zdrowych. Obserwujemy wtedy duże ilości wywiadów, spotkań, uroczystości, gdyż wiele osób chce się ogrzać w cieple ich sukcesów. Natomiast wcześniej, środki przeznaczone dla nich na przygotowania były (i nadal są) bardzo mizerne. Najczęściej sami, z dużym trudem muszą znajdować sobie sponsorów. Ponadto, nagrody za ich osiągnięcia, są symboliczne w porównaniu do zawodników sprawnych.
Niestety nasza telewizja, przepraszam za wyrażenie - publiczna, ciągle nadaje z tych imprez tylko niewielkie (i bardzo rzadko) migawki. Żeby obejrzeć zawody paraolimpiady, trzeba mieć dostęp np. do Eurosportu, gdzie w czasie trwania tej imprezy, zajmuje ona w relacjach pokaźną ich część.
A przecież trzeba przyznać, że uprawianie sportu przez tych ludzi jest, poza przyjemnością występu na zawodach, także formą rehabilitacji. To raczej nie jest ich praca, za którą otrzymują jakiekolwiek wynagrodzenie. Na co dzień wykonują coś zupełnie innego, oczywiście jeżeli uda się im zatrudnić.
Bo o funkcjonowaniu zakładów pracy chronionej też można dużo napisać. I nie zawsze będą to opinie pozytywne. Dlatego wiele ON szuka zatrudnienia poza wspomnianym sektorem.
Problematyka tej grupy osób jest bardzo szeroka. I - jak myślę - będę do niej jeszcze niejednokrotnie powracał. Dlatego na dzisiaj, na tym poprzestanę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz